Jeżeli znudziło Ci się oglądanie Mody na Sukces, to trafiłeś idealnie. Ja sama w pewnym momencie miałam już dość wszystkich zachodnich produkcji, które czasem tworzone są bez żadnego polotu na jedno kopyto. Dlaczego by więc nie zainteresować się kulturą Wschodu? Japonia, Tajwan, Korea Południowa – to kraje, które są istnymi mistrzami w tworzeniu azjatyckich seriali, zwanych inaczej dramami.
Czy warto? Sądzę, że to pytanie retoryczne. Poszerzanie horyzontów zawsze się opłaca. W końcu uda Ci się odróżnić Japończyka od Chińczyka i Koreańczyka, a to dość znaczne osiągnięcie. Zaczniesz wyłapywać także podstawowe zwroty w tych jakże orientalnych językach. Poznasz ich zwyczaje, jakże odmienne od naszych zachodnich.
Sam widzisz, zalet jest więcej niż wad. Teraz pozostaje mi tylko polecić Ci, najlepsze moim (jakże skromnym) zdaniem, azjatyckie produkcje.
Folklor
Serial azjatycki popularny w Polsce to Folklor, czyli antologia sześciu autonomicznych opowieści grozy. Każda z tych historii inspirowana jest dawnymi, lokalnymi wierzeniami, z kolei sama akcja rozgrywa się w czasach współczesnych (to bardzo charakterystyczny zabieg dla azjatyckiego kina grozy). Tym, co z pewnością wyróżnia Folklor, jest ogromna dbałość o szczegóły – każdy odcinek został nakręcony w języku oraz kraju, którego mitologię zgłębia, co jeszcze bardziej buduje atmosferę i napędza strach. Historia rozgrywa się w Indonezji, Japonii, Korei, Malezji, Singapurze i Tajlandii. Ten serial to istna encyklopedia wierzeń z Dalekiego Wschodu, którą po prostu trzeba poznać.
Hana Yori Dango
Wciąga niemiłosiernie, a przy tym ma w sobie sporo momentów, które wycisną z Ciebie morze łez. Składa się z dwóch sezonów oraz finału w formie ponad dwugodzinnego filmu.
Fabuła? Tsukushi Makino to biedna dziewczyna, chodząca do szkoły dla bogaczy. Niestety jak to w życiu bywa, w placówce tej wcale za różowo nie ma. Rządzi w niej bowiem czterech popularnych chłopaków, zwanych F4. Gdy tylko ktoś im podpadnie, otrzymuje on czerwoną kartkę i staje się obiektem prześladowań. Pewnego dnia to właśnie Tsukushi, otrzymuje wątpliwą nominację i zaczyna być dręczona. Waleczna niewiasta nie poddaje się jednak i wypowiada wojnę słynnej i wpływowej grupie.
Co z tego wyniknie? Zobaczcie sami. Ps. Aby wczuć się w klimat, przesłuchaj:
Oh! My Lady
Aż mi się mokro w kącikach oczu zrobiło. Oh! My Lady, to bowiem pierwsza azjatycka produkcja, z którą miałam do czynienia. Wspominam ją naprawdę ze sporym sentymentem.
O co chodzi? Yoon Kae Hwa stara się zdobyć stałą pracę, aby utrzymać siebie i swoją córeczkę. Przypadek sprawia, że zostaje gosposią Sung Min Woo – aktora, za którym szaleją wszystkie młode dziewczęta. Niestety Kae Hwa ciągle popełnia błędy, przez co gburowaty aktor, próbuje się jej pozbyć. Jakby tego było mało, nagle w jego życiu zjawia się córka, o istnieniu której nie miał pojęcia…
Włącz na You Tube:
Secret Garden
Absolutny majstersztyk, zahaczający o gatunek fantasy. Na dodatek główny aktor to naprawdę niezłe ciacho (i wcale nie mówię tego, śliniąc się jak opętana do jego zdjęcia).
Pewnego dnia drogi Kim Joo Won (właściciela centrum handlowego) oraz Gil Ra Im (kaskaderki) się krzyżują. W wyniku nieporozumień oboje zamieniają się ciałami. Czy uda im się to odkręcić? Czy przyzwyczają się do ich nowych postaci? I co z tym wszystkim ma wspólnego zmarły ojciec Gil Ra Im? Weźcie ciasteczka w dłoń i oglądajcie z zapałem!
Przy okazji warto uraczyć swoje uszka tą piękną nutą:
Cudeńko, doprawdy!
2 komentarze
mam bezrobotną koleżankę, wyślę jej linka. Lubi seriale, ostatnio opowiadała mi że jest wrząśnięta, że doktor Lubicz ma romans z Cesią…czy jakoś tak, ale to z polskich seriali 🙂
Odróżnienie Japończyka od Chińczyka to żadne tam osiągnięcie. Wiem, że to ma nawiązywać do opinii, że niby wszyscy Azjaci wyglądają tak samo, ale, że spytam, Europejczycy to niby nie? Odróżniacie po wyglądzie Polaka od Czecha czy Anglika, mądrale?