Wakacje, słońce i plaża. Idziesz brzegiem morza, patrzysz, a tu proszę! Muszla – w sam raz na piękną pamiątkę tych beztroskich chwil. Podnosisz ją, przykładasz do ucha i… Tak, zgadza się! Szumi! Odtąd będziesz po nią sięgał, gdy tylko zatęsknisz za morzem i zechcesz znów usłyszeć szum fal. Tylko czy naprawdę właśnie to słychać w muszli?
1. Czar pamiątek
Wakacje mają to do siebie, że szybko przemijają. Z nasłonecznionych plaż i pełnych wyzwań górskich szlaków wracamy znów do szarej rzeczywistości. Do naszych ciasnych mieszkań i biur. W dodatku ze świadomością, że następne miesiące będą najprawdopodobniej szare, chłodne i deszczowe, bo przecież – co tu dużo mówić – lato odchodzi i minie trochę czasu, zanim znów do nas zawita.
Myślę, że to dlatego z naszych wakacyjnych podróży przywozimy sobie pamiątki. Żeby przypominały nam, że gdzieś poza tą szarą codziennością jest inny świat, ciepły, kolorowy i przyjazny. Że naprawdę tam byliśmy i że możemy tam powrócić, może już za parę miesięcy. Bez tych pamiątek, mając na głowie nasze codzienne, prozaiczne zmartwienia, trudno byłoby czasem może nawet uwierzyć, że naprawdę przeżyliśmy te wakacyjne przygody. Takie pamiątki pomagają nam więc zachować pogodę i, mówiąc kolokwialnie, nie zwariować w oczekiwaniu na powrót lata.
Ja zawsze staram się coś przywieść z wakacyjnych podróży. Wy tak nie macie? Naprawdę? Kto nigdy nie przywiózł sobie pamiątki z wakacji, niech pierwszy rzuci… muszlą.
Tak, czemu nie – właśnie muszlą. Bo nic nie jest lepszą pamiątką z pobytu nad morzem niż fantazyjna muszla. Co innego można zabrać? Piasek z plaży w słoiku? Wodę morską w butelce? Nie za bardzo raczej. A muszle sprawdzają się w roli pamiątek fenomenalnie, bo oferują prawdziwe bogactwo niezwykłych kształtów. Każda jest jedyna w swoim rodzaju. Możemy taką postawić na widocznym miejscu w pokoju, a kiedy tęsknota za morzem będzie naprawdę silna, zbliżyć ją do ucha i wsłuchać się w szum… no właśnie… Szum morza? Skąd taki pomysł?
2. Czy w muszli szumi morze?
Myślę, że powszechna opinia, iż w muszli słychać szum morskich fal, wiąże się właśnie z tym, o czym pisałem powyżej. Z potrzebą, by zachować dla siebie okruch tych czarownych wakacyjnych przeżyć. Cóż więc wspanialszego niż wiara, że nawet cząstkę morza da się zabrać ze sobą do domu, magicznie zaklętą w muszli? Ta wiara ma w sobie coś iście romantycznego i jest w niej sporo piękna, tylko że jest, niestety, zupełnie bezzasadna.
Bo niby dlaczego muszla miałaby zachowywać w sobie dźwięk morza? Jeżeli oczywiście wykluczymy z góry jakieś czary syren i trytonów (z całym szacunkiem dla syren i trytonów, myślę, że mają ciekawsze zajęcia niż rzucanie zaklęć na muszle dla uciechy turystów).
Można by pomyśleć, że specyficzna budowa muszli sprawia, iż wchłania ona w siebie dźwięk otoczenia. Skoro więc leży tak długo na plaży, to po prostu nasiąka niejako dźwiękiem fal i odtwarza go później. To ciekawa koncepcja, ale po długich latach spędzonych na półce w moim mieszkaniu taka muszla powinna już wchłonąć i odtwarzać zupełnie inne dźwięki. Odgłos fal powinien już dawno się ulotnić, a zamiast tego, gdy podniosę ją do ucha, powinienem słyszeć w niej moje zwykłe poranne zrzędzenie albo uparte szczekanie psa sąsiadów.
A zatem jasne jest, że tak to nie działa. Muszla nie jest dyktafonem. Nie możemy zabrać jej ze sobą na uczelnię, żeby nagrać wykład. Nic z tego. Ona nie wchłania dźwięków otoczenia. Więc odpowiedź na nasze pytanie, musi być negatywna. Wbrew naszych romantycznym pragnieniom, w muszli wcale nie słychać szumu morza. Więc co właściwie słychać?
3. Co naprawdę szumi w muszli?
Tak naprawdę to, co słyszymy w muszli, to nic innego, jak dźwięki z naszego otoczenia. Muszla jest naturalnym rezonatorem, co oznacza, że dźwięki wzmacniają się, odbijając się od jej ścian. Gdybyś więc przyłożył ją do ucha w dźwiękoszczelnym pokoju, nie usłyszałbyś w niej nic. Trzeba dodać, że każda muszla ma swoją własną częstotliwość i inną wysokość dźwięku.
A więc nie słyszymy w muszli odległego morza, do którego nam tęskno, lecz właśnie to, od czego tak często chcielibyśmy uciec – odgłosy z naszego otoczenia, wzmocnione i odbite. Co za ironia.
Nie wierzysz? No to przyłóż do ucha dłoń, złożoną jak do nabierania wody. Albo filiżankę. Słyszysz? Cóż to, szum fal? W twojej dłoni? A gdzie tam! To takie samo zjawisko, jakie zachodzi w muszli. Zwykłe, naukowe zjawisko.
Prawda jest zatem boleśnie prozaiczna. Ale nie musimy się tym przejmować. Nawet jeśli szum w muszlach jest zwyczajnym naukowym zjawiskiem i nie ma nic wspólnego z morzem, nie odbiera im to przecież ich magii. Bo musi być w tym przecież jakaś magia, że wystarczy podnieść muszlę do ucha i już przenosimy się duchem z naszych małych, szarych mieszkań na słoneczne plaże.
2 komentarze
Ja zawsze gdy wyjeżdżam nad morze, to zbieram muszelki, żeby je potem przywieźć do domu. Mam już sporą kolekcję i staram się by były ładnie wyeksponowane. Może to trochę dziecinne, ale ja lubię sobie na nie spoglądać i wspominać wakacje 🙂
To artykuł pisany przez kogoś bardzo romantycznego. I racją jest to, że chcemy przywieźć z pobytu na wakacjach kilka pamiątek i to właśnie ich czar sprawia, że muszle zaczynają szumieć. Zaraz wtedy powraca swoboda i wspomnienia pełne kolorów. Aż się rozmarzyłam…